poniedziałek, 20 stycznia 2014

Moje małe "upośledzenie"

Ostatnio jedna z moich najlepszych koleżanek powiedziała mi coś co mnie trochę zdenerwowało. Coś o związkach i miłości i ludziach. Ale po kolei. Zacznę jak normalny człowiek od początku.
Wszyscy wiemy, że okreś świąteczny to idealny czas na zaręczyny. Jak dla mnie jest to lekko przereklamowane i kompletnie banalne, ale co kto lubi. Zaręczmy się w Święta, bo inne dni roku są przecież za mało wyjątkowe na takie cudowne zdarzenie. Chociaż lepsze to niż Walentynki. Wracając do historii. W te Święta kolejna moja koleżanka się zaręczyła ze swoim mężczyzną, obwieściła to wszem i w obec na fejsie i wszyscy się radują. Jako, że świeżo zaręczonej koleżanki lekko nie trawię, to podzieliłam się nowiną z koleżanką, która facebooka nie posiada, aby może trochę podrwić z sytuacji. Jednak to co usłyszałam w odpowiedzi najpierw mocno mnie zaskoczyło, a potem zdenerwowało. Moja najlepsza koleżanka powiedziała, że te kolejne zaręczyny mnie pewnie dobiły. W pierwszej chwili odpowiedziałam, że nie, jednak po zastanowieniu się nad znaczeniem tego krótkiego zdania zaczęłam zastanawiać się co koleżanka miała tak naprawdę na myśli.
Czy przez to że nie mam faceta, jestem kimś gorszym niż te wszystkie gwiazdy zaręczające się co chwilę? W moim odczuciu nie, ale czasem mam wrażenie, że ludzie w związkach traktują mnie jak osobę upośledzoną, bo od dawna nie byłam z nikim dłużej niż miesiąc i niekoniecznie mam parcie na zamążpójście. 
Nie mówię oczywiście, że moje życie jest idealne takie jakie jest. Owszem, kiedyś chciałabym poznać kogoś, z kim mogłabym spędzić resztę swojego życia, ale dlaczego mam się z tym śpieszyć? Dlatego że mam 28 lat? Czy dlatego że wszyscy w około mnie są młodsi i już albo związali się z kimś na życie, albo niedługo to uczynią? Pominę już sam fakt, że każdy człowiek jest inny i każdy ma inne potrzeby, nawet w sferze miłosnej, ale ja osobiście nigdy nie potrzebowałam partnera by poczuć się osobą wartościową. 
Lubię być sama, lubię mieć wolność i żyć bez ograniczeń. Niby znajomi mówią mi że to rozumieją, ale znowu kto wie co mówią za moimi plecami. Nigdy bym nie stwierdziła że mogą uważać mnie za lekko upośledzoną, gdyby nie ich ciche komentarze. Może czasem nie do końca zdają sobie sprawę co mówią, ale jak ktoś twierdzi, że jak nie jest się chociaż zaręczonym do 30stki to zdecydowanie musi być z tobą coś nie tak, to jak ja mam tego nie odbierać osobiście? Być może zawsze będzie ze mną coś nie tak, bo nie uważam małżeństwa za coś koniecznego. Do czego mi to potrzebne? W boga nie wierzę, dzieci nie chce. Z nudów czy aby uszczęśliwić rodziców, ślubu brać nie będę bo to w końcu duże pieniądze.
Frustruje mnie to, bo pomimo tego że obecnie ludzie rzadziej decydują się na ślub to i tak samotna kobieta nigdy nie będzie pozostawiona bez zgryźliwego komentarza. Ja się już chyba znieczuliłam, ale jak każdy, mam dni lepsze i gorsze i czasem wezmę to do siebie bardziej niż bym chciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz